Rzadko piszę o swoich osobistych sprawach na blogu. Częściej takie wycinki z mego życia pojawiają się na Twitterze, Facebooku i Instagramie. Poniższy wpis będzie więc wyjątkowy, a dotyczyć będzie zmian w życiu i radzenia sobie w sytuacjach stresowych. Wszystko na moim własnym, żywym przykładzie.

W ubiegłym roku doświadczyłam znacznych zmian w praktycznie każdym obszarze życia:

  • Sferze rodzinnej;
  • Zawodowej;
  • Finansowej (w związku ze stratą pracy);
  • Osobistej.

W większości wiązały się one z utratami. Nie były one inicjowane przeze mnie. Nie były pożądane. Mój poukładany świat ulegał gwałtownym zmianom, a ja byłam w samym środku cyklonu. W związku z tym doświadczałam częstego stresu, strachu, a nawet lęku o przyszłość. Jednak zadziwiająco dobrze sobie poradziłam.

Styl radzenia sobie ze stresem

Aby nakreślić sytuację nadmienię, że mój główny styl radzenia sobie ze stresem jest skoncentrowany na emocjach. Na czym to polega? Doświadczając stresu o dużym natężeniu ciężko u mnie z racjonalnym myśleniem i planowaniem działania. Mam tendencję do koncentracji na sobie, własnych przeżyciach emocjonalnych, co nie jest konstruktywne. Całe szczęście, gdy emocje już nieco opadną, jestem w stanie skupić się na działaniu – przenoszę swoją uwagę i energię na zadanie lub planowanie rozwiązania problemu. Wiedząc, jakie przejawiam style radzenia sobie ze stresem, wiem, jak postępować w sytuacji zalewającego mnie stresu: pozwalam sobie na doświadczenie wszelkich nieprzyjemnych emocji związanych z daną sytuacją (czasem nawet panikuję) i przeczekuję je. Bo wiem, że w tym czasie i tak nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, a podejmowane działania są chaotyczne i często unikowe. Tłumienie tych emocji również nie przynosi pożytku. Dopiero, gdy natężenie emocji się zmniejsza biorę się za planowanie i działanie. Odkąd opracowałam taką strategię jest mi łatwiej funkcjonować. Dlatego ważne jest, by poznać swój indywidualny styl radzenia sobie ze stresem.

W tym trudnym czasie pomogły mi utrzymać się w pionie m.in.:

  • Skupienie się na dorywczej pracy – Straciłam główną pracę, która stanowiła też podstawowe źródło utrzymania i stabilizacji, ale miałam również pracę dodatkową;
  • Obowiązki związane z opieką nad zwierzęciem;
  • Regularne blogowanie (!) – Czyli hobby, które wymaga dużego zaangażowania i pochłania sporo czasu.

Rutyna i obowiązki stały się niebywale pomocne. Gdy całe moje życie wywracało się do góry nogami niezwykle ważne okazały się dla mnie stałe punkty organizujące moją codzienność.

Jednak kluczowe okazało się moje nastawienie: że dam sobie ze wszystkim radę. Że przejdę przez te problemy i ułożę sobie swój świat na nowo, po czym się w nim zadomowię.

Nie wyrosłam z takim przekonaniem. Nie zawsze się nim kierowałam. Nabyłam go w trakcie terapii.

Ponadto analizowałam każdy problem osobno. Rozpisywałam sobie różne scenariusze i możliwości na kartkach. Następnie opracowywałam konkretny plan działania i również go spisywałam. Często wracałam do tych notatek: przeglądałam je, modyfikowałam, dopisywałam coś. Skupiałam się na planowaniu i działaniu.

Co jeszcze? Odfiltrowałam problemy, na które nie miałam wpływu i nie zajmowałam się nimi. Uwagę skupiłam na tym, na co miałam realny wpływ.

Z tych opresji wyszłam cało. Powoli wraca stabilizacja i układam sobie życie na nowo.

Czy psychoterapia pomaga?

Gdyby nie psychoterapia i praca nad sobą prawdopodobnie scenariusz wydarzeń ubiegłego roku byłby zgoła inny, a ja określałabym go jako koszmar. W przeszłości w takich sytuacjach panikowałam, podejmowałam chaotyczne, nieprzemyślane działania lub posiłkowałam się czynnościami unikowymi. Szukałam również wsparcia w innych. Tym razem to ja byłam tym wsparciem – dla samej siebie i dla bliskich mi osób, które również brały udział w tych przykrych wydarzeniach

Przetestowałam w praktyce umiejętności, które nabyłam w czasie psychoterapii. Sprawdziły się. Będę korzystać z nich dalej i je ulepszać.

Fundamenty można wzmacniać nawet wtedy, gdy dom już stoi. Luki w moich fundamentach zostały wypełnione, a całość wzmocniona właśnie za pomocą pracy nad sobą na psychoterapii.

To oczywiście nie jest jedyna możliwość naprawiania i ulepszania siebie, ale jest skuteczna. A ja jestem żywym przykładem, że warto zainwestować w siebie czas i pieniądze i podarować sobie terapię. Zresztą nie tylko ja. Takich osób jest mnóstwo. Temat ten poruszałam już na blogu: analizując kwestię,  Czy psychoterapia pomaga? Czy warto iść na terapię? oraz opisując Co nas leczy w psychoterapii?.

A czy Wy potraficie radzić sobie w czasie życiowego sztormu?

Jak radzicie sobie w trudnych sytuacjach i za pomocą jakich metod? Macie wypracowany jakiś konkretny styl działania w sytuacjach stresujących zmian?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *