W nowej pracy odwiedziłam pacjenta leżącego na 4-osobowej sali. Był mi on nieznany, więc chciałam zrobić krótkie zapoznanie i wysondować, czy ma potrzebę rozmowy z psychologiem. Jedyne, co było mi o nim wiadome (poza imieniem i nazwiskiem), to fakt, że w rozpoznaniu miał wpisaną diagnozę schizofrenii. Na użytek tej historii będę go nazywać pacjentem X.

Pierwszy kontakt z psychologiem

Ale do rzeczy! Gdy tylko przekroczyłam próg sali, dotarło do mych uszu nerwowe mamrotanie, którego źródłem był nikt inny, jak pan X. Byliśmy w sali sami. Moja intuicja podpowiedziała mi: „ocho, ten pacjent ma dużą potrzebę rozmowy!”. Przedstawiłam się z imienia, nazwiska i funkcji, po czym wszedł mi w słowo i wrócił do swego mamrotania. Mowa totalnie niezrozumiała. Zmobilizowałam swój mózgowy ośrodek rozumienia mowy (zwany ośrodkiem Wernickego), by rozpoznać choć pojedyncze słowa, z których mogłabym na zasadzie prób i błędów wywnioskować, co dany osobnik usiłuje mi przekazać.

Na próżno.

Zaczęłam więc zadawać proste, zamknięte pytania, na które mógłby odpowiedzieć „tak/nie”, czy to werbalnie, czy niewerbalnie. Niestety moje pytania spotykały się z kolejnymi potokami niezrozumiałego, coraz bardziej nerwowego i głośniejszego mamrotania. Ewidentnie pacjent zaczynał się coraz bardziej irytować. Z poprzednich doświadczeń kontaktów z osobami z afazją (zaburzeniem mowy) założyłam, że źródłem coraz większego zdenerwowania jest brak porozumienia między nami, więc podwoiłam wysiłki zmierzające do zrozumienia pana X.

Wszystko na nic… Pacjent mocno się zdenerwował, nie przerywając swego bełkotu nawet na chwilę. Co więcej, nie używał  gestów w celu komunikacji alternatywnej. Nie ułatwiał mi zadania rozszyfrowania jego komunikatu. Po kilku minutach poddałam się, wycofując do drzwi, by nie zwiększać jego poziomu irytacji i by zasięgnąć rady personelu znającego go dłużej. Opuszczenie sali również nie było łatwe – gdy się wycofywałam, mówiąc, że teraz idę, ale przyjdę później, pan X jeszcze bardziej się wzburzył: mówił szybciej, głośniej, z wyraźnym zdenerwowaniem w tonie głosu. Miałam wrażenie, że nie chce, bym wychodziła. W końcu stwierdziłam, że on mi nigdy nie da wyjść, więc nie zwracając uwagi na jego agresywny bełkot po prostu opuściłam salę, zamykając za sobą drzwi.

Uffff.

Misja zakończona niepowodzeniem.

 

Nie dawało mi to spokoju, więc zaczepiłam swoją bezpośrednią przełożoną o pana X, opisując przebieg mojej wizyty u niego. Spokojnie mnie wysłuchała, po czym powiedziała:

„Miał zły humor. Czasem zdarza się, że uśmiechnie się i można z nim zamienić słowo, ale to rzadkość. On po prostu kazał Pani, mówiąc dosłownie, spier***ać”.

Na końcu dodała jeszcze, bym w takich sytuacjach po prostu wychodziła bez słowa, bo gdy ma zły humor potrafi rzucić czymś w personel lub uderzyć. I że miałam szczęście, że nie zarobiłam od niego.

AHA. Dobrze, że mi wcześniej o tym powiedziano. Następnym razem pójdę do niego w kasku. Raczej nieprędko to nastąpi.

To był taki prosty komunikat, a pan X go niepotrzebnie skomplikował. Taki prosty komunikat, a ja go nie odczytałam prawidłowo. Ocena współpracy pacjenta z psychologiem w skali 1-5? 0.

Mimo dysfunkcji mowy mógł przecież wskazać głową/ręką/nogą na drzwi (nie jest sparaliżowany, jest chodzący).

Morał z rozmowy pacjenta z psychologiem

Jaki płynie wniosek z tej historii? Nie zawsze wycofanie się to złe wyjście. Czasem to najlepsze (i jedyne), co możemy zrobić.

Gdy człowiek nie chce podjąć współpracy z psychologiem, na nic zdadzą się jego wysiłki.

 

Nie obawiam się agresywnych pacjentów. Dotychczas udało mi się uniknąć jakichkolwiek ataków fizycznych z ich strony. Zachowuję ostrożność i mam oczy dookoła głowy. Zresztą w każdej sali znajduje się dzwonek alarmowy, wzywający pomoc (jeszcze nigdy go nie używałam!). To nie agresja jest powodem braku planów rychłej ponownej wizyty u pana X. Mam pod swoją opieką ponad 160 innych pacjentów z trzech oddziałów, z których wielu ma pilną potrzebę rozmowy z psychologiem, konsultacji, wsparcia i poradnictwa psychologicznego oraz ograniczone ramy czasowe pracy. Gdyby nie to, z ciekawości przejrzałabym dokumentację medyczną pana X i szukałabym kanału komunikacji z nim.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *