Tytułowa pozycja powinna zainteresować osoby zmagające się z własną psychiką i trudnymi doświadczeniami z przeszłości. Jest to bestseller amerykański, od maja przełożony na język polski. Zainteresowała mnie do tego stopnia, że postanowiłam poświęcić jej osobny wpis.

Zastanawiałam się, czy nie umieścić tego tytułu w poście dotyczącym książek, które warto przeczytać będąc chorym, lecz stwierdziłam, że nie do końca tam pasuje. Dlaczego? Otóż w spisie tym umieszczam poradniki, książki psychologiczne pisane przez specjalistów lub świadectwa osób chorych, którzy chcą podzielić się swoimi przeżyciami. „Małe życie” stanowi fikcję literacką i nie jest to powieść oparta na faktach ani biografia. Jednak osoby interesujące się tematyką zmagania się z własną psychiką i traumatycznymi doświadczeniami odnajdą w niej sporo wartościowej treści. Opisane w niej historie mogły zdarzyć się naprawdę i zapewne niejeden czytelnik „po przejściach” znajdzie w niej punkty wspólne ze swoim „małym życiem”.

Ostrzegam, że nie jest to hit ze względu na kunszt literacki… Powieść jest napisana dość topornym i grafomańskim językiem, więc osoby lubujące się w literaturze pięknej mogą być rozczarowane. Na czym polega więc fenomen książki? Na treści, przeładowanej emocjami. I tematyce poruszającej kwestie, które wciąż stanowią tabu w społeczeństwie – m.in. wykorzystywanie seksualne, pedofilia, przemoc, autoagresja, homoseksualizm, próby samobójcze. Początek nie jest dość porywający, ale im dalej w las, tym więcej drzew i historia zaczyna coraz bardziej wciągać.

Polska okładka „Małego życia”

Jestem pod tak wielkim wrażeniem tej powieści, że ledwo powstrzymuję się przed zdradzeniem szczegółów, także najlepiej będzie zakończyć w tym miejscu wpis :). Pragnę jeszcze ostrzec, że osoby wrażliwe mogą czuć się wstrząśnięte po zapoznaniu się z treścią książki – ze względu na poruszaną problematykę nie jest to książka łatwa i przyjemna. Jednak według mnie warto… Nawet, jeżeli książka będzie za nami chodzić kilka dni po jej skończeniu… Doskonale opisała to pewna blogerka na swoim blogu Ex Libris:

„Zwykle czytam książki szybko, ale tym razem powieść musiałam sobie dawkować. „A Little Life” to książka miejscami brutalna, miejscami przejmująco niewygodna, a pewne fragmenty są po prostu bardzo, ale to bardzo ciężkie do przełknięcia. (…) „A Little Life” przeczytałam poruszona po koniuszki palców, że książka zrobiła na mnie aż takie wrażenie, że złamałam własną zasadę i zajrzałam na koniec książki, bo nie byłam w stanie znieść tego napięcia. Tak, zabrzmi to właściwie nieco dziwnie, ale książka „A Little Life” mnie pokonała, przeżuła i wypluła samą skorupę… I wiecie co? Warto było.”
Mam niejasne przeczucie, że za kilka lat „MAŁE życie” zostanie zekranizowane i będzie można go zobaczyć na DUŻYM ekranie ;].

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *