Wzorem ubiegłego roku postanowiłam podzielić się kilkoma moimi tegorocznymi refleksjami i przemyśleniami. Odkąd pamiętam byłam refleksyjną osobą, analizującą i obserwującą. Ponadto lubię książki, filmy oraz towarzystwo mądrzejszych ode mnie ludzi. Stąd też rodzą się nowe wnioski, a dotychczasowe przeformułowują się.

1. Na przyjemności nie trzeba zasłużyć

Tak samo jak i na odpoczynek. Wywrotowym odkryciem w moim życiu było stwierdzenie, że mogę zacząć dzień od przyjemności. Tym samym podważyłam swoją dotychczasową, wyniesioną z domu (i o zgrozo- ze szkoły) maksymę „najpierw obowiązki, potem przyjemności”. Co najlepsze… świat się nie zawalił. Prawdopodobnie nikt (prócz mnie!) nie odczuł tej drobnej, a jakże istotnej zmiany w mojej codzienności.

Aby sprawić sobie przyjemność nie trzeba też mieć żadnej specjalnej okazji. Nie trzeba do tego spełniać żadnych dodatkowych warunków. Nagradzanie siebie nie wymaga uzasadnień.

2. Poranki da się lubić

Jako typowa sowa nigdy nie przepadałam za porankami. Zdecydowanie bardziej faworyzowałam późne popołudnie i wieczór, często wręcz ich wyczekiwałam. Polubienia się z porankami nie ułatwiała mi maksyma „najpierw obowiązki, potem przyjemności” (patrz pkt. 1). Czym tu się cieszyć, gdy czeka nas masa rzeczy do zrobienia, które niekoniecznie są przyjemne? Także dni często zaczynałam skwaszona lub w nastroju obojętnym. Jednak kluczowe jest tu nastawienie. Wystarczyła lekka modyfikacja przekonań – rozpoczynanie dnia od przyjemności (choćby drobnej!) rodzi już na dzień dobry pozytywne nastroje. Dodajmy do tego zmianę perspektywy – pomocne były w tym dla mnie rozmowy z pozytywnie nastawionymi do świata ludźmi już od samego świtu, a także przeczytane słowa Agnieszki Osieckiej:

„Jak pięknie jest rano, gdy jeszcze nie wszystko się stało, i wszystko może się stać, tylko brać”.

Jedna pozytywna myśl rodzi kolejne. Uruchamia się efekt domina. A sporo prawdy jest w powiedzeniu, że jaki poranek, taki cały dzień. Zepsułeś coś wczoraj? Dziś masz świetną okazję do naprawienia tego! Wstaje nowy dzień, a wraz z nim pojawiają się nowe możliwości, nowa, czysta karta do zapisania. Masz aż 24 godziny. Odejmując czas na sen zostaje nadal sporo godzin na działanie, doświadczanie i przeżywanie.

W ten oto prosty (?) sposób polubiłam się z wczesnymi porami dnia.

3. Nie ma negatywnych i pozytywnych emocji

To przemyślenie wyniosłam z ostatniego szkolenia, na którym byłam w ubiegłym miesiącu. Podział na pozytywne i negatywne stany emocjonalne może być szkodliwy dla nas. Sugeruje, że emocje są dobre i złe. A złego najlepiej unikać… Nie pozwalać sobie na złość, wrogość, zniechęcenie, wstręt, smutek, rozpacz. A przecież emocje nie podlegają ocenie. One po prostu są albo ich nie ma. Zamiast wartościować je można posługiwać się określeniem „emocje przyjemne” i „nieprzyjemne”. Mała zmiana w nazewnictwie, a wpływa na postrzeganie doświadczanych przez nas i naszych bliskich stanów emocjonalnych.


Przeczytaj również: Najlepsze książki psychologiczne – top 10. Co warto przeczytać?


4. Dbaj o swój organizm przynajmniej tak jak o średnio lubianego psa

W jednym z udzielonych wywiadów Wojciech Eichelberg radził, jak uchronić się od wypalenia zawodowego:

„Trzeba dbać o swój organizm przynajmniej tak, jak dba się o średnio lubianego psa: regularnie karmić, wyprowadzać na spacer, pobawić się trochę, powiedzieć coś miłego i czasem pogłaskać.”

To obrazowe przedstawienie tematu dotarło do mnie dogłębnie. Postanowiłam tę radę zgeneralizować na ogólne osiędbanie, nie tylko w kontekście zawodowym. Dodałabym jednak jeszcze regularne i profilaktyczne wizyty u lekarza. Ktoś by rzekł – toż to tylko kilka banałów, prostych prawd. Ale iluż z nas nie wypełnia wobec siebie chociażby tego minimum na co dzień?

Wdrożenie tych zasad w życie stało się dla mnie o tyle prostsze, że od niedawna jestem w posiadaniu pieska ze schroniska. Także codziennie wyprowadzamy się nawzajem na spacery. Bez czworonożnego motywatora nie miałabym raczej tyle samozapału, by niezależnie od nastroju, pogody czy pory dnia zafundować sobie dawkę ruchu na (niestety nie zawsze) świeżym  powietrzu

5. „Nie jesteś odpowiedzialny za problemy swoich bliskich

Możesz ich wspierać, ale nie musisz ich wyręczać” – napisała Aleksandra Hulewska. Cytat ten towarzyszy mi zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Wcielenie go w swoje przekonania poprawia jakość życia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (sprawdziłam na sobie!).

Czuliście się kiedyś nadmiernie odpowiedzialni lub współodpowiedzialni za drugą, dorosłą i w pełni sprawną osobę? Za jej stany emocjonalne, decyzje, zachowania? Jak rodzic za swoje dziecko? W sytuacji dosłownej, gdy dzieci obarczane są przez rodziców swoimi dorosłymi sprawami, mamy do czynienia z odwróceniem ról. Dziecko niejako opiekuje się rodzicem i troszczy o jego dobrostan. Zjawisko to nazywane jest w psychologii parentyfikacją. W dorosłym życiu osoba taka będzie miała skłonności do brania na swe barki kłopotów innych ludzi. Tendencję taką mają szczególnie osoby z syndromem DDA i DDD.

Nadmierne poczucie odpowiedzialności to często nieuświadamiana bolączka wielu ludzi. To ogromny ciężar emocjonalny. Można się go pozbyć dystansując się od problemów innych osób. Pierwszym krokiem ku temu jest zrozumienie, że odpowiada się jedynie za swoje życie – swoje wybory, myślenie, działanie, poczucie własnej wartości, zdrowie. Można wspierać innych będąc ich towarzyszem w trudnych chwilach, ale nie opiekunem.

Książki psychologiczne źródłem przemyśleń

Przez ostatnie miesiące starałam się żyć zgodnie z powyższymi myślami. Zostaną one ze mną na stałe, bo ułatwiają dbanie o swoje zdrowie psychiczne, są pożyteczne i korzystne. Także dzielę się nimi z odbiorcami bloga.

Odpowiedzi na swoje wątpliwości często znajduję w literaturze, filmach, rozmowach, doświadczeniach. Szczególnie książki psychologiczne i filmy dostarczają mi tematów do rozważań. Ale pomocne są również konwersacje. Zadawanie pytań innym, słuchanie, pytanie o ich punkt widzenia. To wszystko wzbogaca nasze wnętrze i wpływa na światopogląd.

Jeśli interesują Was tego typu refleksje lifestylowe, to zapoznajcie się jeszcze z poniższymi, poprzednimi wpisami:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *