Podobno ludzie dzielą się na tych, którzy byli w szpitalu psychiatrycznym, są w nim albo… będą tam. Czwarta grupa to ci, którzy powinni być pacjentami tego szpitala, ale z jakichś powodów kroczą poza murami. Szpital jak każdy inny, ale nadal jest przedmiotem wielu negatywnych stereotypów, a pobyt w takim przybytku jest stygmatyzacyjny. Poniższa historia to legenda miejska z przesłaniem. W dodatku to doskonały przykład, jak strach/lęk może zmienić postrzeganie i interpretację bodźców :)

 „Pani Halina tę mrożącą krew w żyłach historię przeżyła w wieku 57 lat. Stała akurat na przystanku autobusowym, czekając na podmiejski. Było kilka minut po dwudziestej, zapadał zmrok, jednak dopiero gdy zorientowała się, że po drugiej stronie ulicy znajduje się szpital psychiatryczny, poczuła lęk. Wtedy nie wiedziała, że jej historię będę opowiadał wiele lat później znajomym, ani że opiszę ją na blogu. Oddajmy jednak głos pani Halinie:
Jezus Maria, pomyślałam, gdy zorientowałam się, że naprzeciwko jest szpital dla psychicznie chorych. A gdyby taki wariat uciekł stamtąd i mnie zaatakował, to co ja bym zrobiła? Sama jestem na tym przystanku, ciemno już, wokół żywej duszy, nie ma nawet kogo po pomoc wołać. Stoję tak zaniepokojona własnymi myślami i wtedy… patrzę, a tam przez płot od strony szpitala przełazi jakiś chłop i zaczyna biec w moją stronę! Serce zaczęło mi walić jak młot, zesztywniałam cała i myślę: O, Chrystusie! A on przebiega przez jezdnię, wpada zdyszany, opiera ręce na kolanach i dyszy, dyszy przede mną! Nagle podnosi głowę, patrzy mi w oczy i słyszę jak mnie pyta: haszło?
 
O, Jezusie kochany,  ja mało na zawał nie zeszłam! Patrzę na niego i myślę sobie tak: co robić, wariat jakiś, cokolwiek takiemu powiem to będzie zadowolony; przełknęłam ślinę i mówię: …jesienny liść!
 
On popatrzył na mnie przez chwilę jakoś tak dziwnie, odwrócił się i bez słowa odszedł na drugi koniec przystanku. Uff, myślę, udało się! Za chwilę na przystanek przyszedł jakiś inny facet, odetchnęłam wiedząc, że nie muszę stać już sama z wariatem. Słyszę nagle jak ten wariat pyta się tego nowego „czy H już szło…?” I ja się wtedy dopiero zreflektowałam, że on o autobus pytał! Ten chłop pytał czy autobus, który tutaj kursuje, już pojechał! Jezusie drogi, co ten chłop musiał o mnie pomyśleć, że pewnie głupia jakaś, psychiatryk przecież naprzeciwko, …a Jezus Maria!”
 
A Wy jakie haszło podalibyście w takiej sytuacji? :)
 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *